NEWS
Śmierć podczas interwencji policji! Czterech funkcjonariuszy oskarżonych

We wtorek 3 czerwca Sąd Rejonowy w Białymstoku rozpoczął proces czterech policjantów, oskarżonych o nadużycie uprawnień podczas interwencji ulicznej, która zakończyła się tragicznie – śmiercią 24-letniego mężczyzny. Prokuratura zarzuca policjantom nie tylko przekroczenie uprawnień, ale także brak udzielenia pomocy i narażenie życia zatrzymanego. Nie przyznają się do winy.
Śmierć zatrzymanego podczas interwencji policji. Rozpoczął się proces w sprawie tragedii w Białymstoku
Do zdarzenia doszło rano 25 maja 2023 r. przy ul. Wierzbowej w centrum Białegostoku. W policyjnym raporcie wspomniano o mężczyźnie zachowującym się niebezpiecznie – biegał między samochodami, próbował je zatrzymać, szarpał za klamki i próbował dostać się do pojazdów. Na miejsce zdarzenia szybko przyjechała policja. Pierwszy patrol – według oskarżonego – próbował obezwładnić agresywnego 24-latka. Mężczyzna miał kopać radiowóz, otwierać drzwi pasażera i być silny, jakby był pod wpływem substancji. Był mokry, z pianą na ustach. Miał założone kajdanki, ale nie udało się go uspokoić ani umieścić na tylnym siedzeniu samochodu. Do akcji dołączyła druga ekipa, wyposażona w pojazd z przedziałem dla zatrzymanych – planowali przewieźć mężczyznę do izby wytrzeźwień.
Nagłe pogorszenie stanu i śmierć na miejscu
W pewnym momencie mężczyzna stracił przytomność. Wezwano karetkę pogotowia. Według funkcjonariuszy, w tym czasie monitorowano jego funkcje życiowe, a jeden z nich zaczął wykonywać masaż serca. Karetka miała przyjechać dopiero po około 20-25 minutach. Według zeznań lekarki miała ona potwierdzić zgon z odległości kilku metrów. Sekcja zwłok wykazała obecność substancji psychoaktywnych w organizmie zmarłego. Nie zmienia to jednak faktu, że – według prokuratury – policja przekroczyła granice dopuszczalnych działań.
wersja: niewystarczające środki, brak reakcji
Prokuratura Rejonowa w Ostrołęce, która prowadziła śledztwo, zarzuca policjantom przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków, nieudzielenie pomocy i narażenie osoby na ryzyko utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Kluczowy zarzut dotyczy nieodpowiedniego zastosowania środków przymusu bezpośredniego wobec osoby, co do której istniało uzasadnione podejrzenie, że znajduje się pod wpływem narkotyków. Zdaniem śledczych policjanci zignorowali procedury – nie zachowali szczególnej ostrożności, nie zdjęli zatrzymanemu kajdanek, nie udzielili pomocy medycznej natychmiast po utracie przytomności. A przecież, jak przypomina prokuratura, wcześniej przeszli szkolenie z zakresu stosowania przymusu bezpośredniego i udzielania pomocy.
Policjanci: działaliśmy najlepiej, jak mogliśmy, na szkolenie przyszło później
Trzech z czterech oskarżonych stawiło się w sądzie. Nie przyznali się do winy. Sytuację opisują jako dynamiczną, trudną, rozgrywającą się w godzinach porannego szczytu, na ruchliwej ulicy. Podkreślają, że zrobili wszystko, co mogli – wezwali karetkę, wykonali masaż serca, monitorowali funkcje życiowe. Twierdzą również, że w momencie interwencji nie byli przeszkoleni w zakresie postępowania z osobami pod wpływem substancji psychoaktywnych – stosowne instrukcje miały zostać wprowadzone dopiero po tragedii. W sprawie zabezpieczono nagrania z kamer noszonych na ciele, a także zeznania świadków i opinie biegłych – w tym patologa, ratownika medycznego i specjalistów od taktyki policyjnej. To one stanowią trzon aktu oskarżenia, jaki zbudowała prokuratura. Proces będzie kontynuowany po przerwie wakacyjnej. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na połowę sierpnia.